Fosfatydylocholina należy do lecytyn. Surowcem do ich produkcji są rośliny oleiste: soja, rzepak, słonecznik. Bogatym źródłem lecytyny jest także żółtko jaj kurzych, więc stąd wywodzi się nazwa – lecytyny.
Lecytyny okazały się potrzebnym składnikiem w branży kosmetycznej. Dzięki nim powstała możliwość zamknięcia składników aktywnych w liposomy, a to znacznie ułatwiło wnikanie substancji, np. tych nierozpuszczalnych w tłuszczach.
Efektywność przenikania wgłąb naskórka zależy w głównej mierze od koncentracji fosfatydylocholiny. Fosfatydylocholina nie doczekała się swojego odpowiednika INCI, dlatego w składzie kosmetyków zobaczysz po prostu Lecithin.
Fosfatydylocholina to składnik błon komórkowych, dzięki czemu jest tak świetnie tolerowana przez skórę.
Fosfatydylocholina wykazuje właściwości podobne do ceramidów, poprawiając tym samym kondycję skóry i uszczelniając niezbędny płaszcz wodno-tłuszczowy. To cudownie sprawdza się w przypadku skór odwodnionych, suchych, ale także tłustych i odwodnionych (jeśli nie wiesz o czym mówię to sprawdź swój typ cery tutaj: www.zdrowy-styl.pl/typcery) W składzie INCI oznaczana jest jako Hydrogenated Lecithin.
Należy pamiętać, że lecytyna jest substancją bardzo nietrwałą, wykazuje wysoką podatność na procesy degradacji (utleniania). To niestety wiąże się z obecnością w jej budowie nienasyconych kwasów tłuszczowych. Problem niestabilności lecytyn został częściowo rozwiązany poprzez uwodornienie ich czyli poprzez proces modyfikacji (stąd w INCI: Hydrogenated Lecithin).
Najcudowniejszą sprawą związaną z lecytynami jest fakt, że nie dość, że pomagają innym związkom przechodzić głębiej do naskórka, to jeszcze wbudowywują się pomiędzy korneocyty tworząc silne rusztowanie zapobiegające utracie wody z naskórka, przy jednoczesnym braku pozostawiania tłustej warstwy na powierzchni. A to niestety jest często domeną olejów roślinnych dodawanych do kosmetyków (często nazywanych „naturalnymi”, ale o tym już mówiłam tutaj: )
Gdzie znaleźć Fosfatydylocholinę?
Odkąd poznałam możliwości kremów spersonalizowanych (https://zdrowy-styl.pl/oferta/spersonalizowany-krem/) to już nie szukam jej po półkach drogeryjnych. Jest ona po prostu cudowną alternatywą dla skór, które potrzebują głębokiego nawilżenia, ale boją się, że zaczną się świecić i powstanie tym samym na skórze mnóstwo zanieczyszczeń i zaskórników. Warto spróbować!